Dwa dni później.
*Piotrek*
Dziś jest piątek i Banach dał mi wolne ze względu na Martynę. Fajnie, bo...bo dostałem informację, że Martynka się wybudziła i zamierzam ją teraz odwiedzić oraz dowiedziałem się, że Kubie grozi ponad 10 lat więzienia!
Wchodzę do sali obserwacji.
-Cześć Martynka! -daję jej całusa w czoło.
-Hej, Piotruś, co tu robisz?-odwzajemnia mi.
-Wczoraj lekarze dali mi informacje o tym, że się obudziłaś oraz policjanci dali mi inf o tym, że Kubie grozi ponad 10 lat więzienia i zakaz zbliżania się do Leśnej Góry! -mówię.
-Naprawdę?
-No
-To super!
-No. A kiedy wychodzisz?
-Prawdopodobnie pojutrze, ale...-po 'ale' przygryzła nerwowo wargę i z oka popłynęła jej łza.
-Hej! Co się stało? Martynka.?-siadam na brzegu łóżka.
-...Ale przez długi czas nie będę mogła pracować w karetce a przecież wiesz jak bardzo to kocham... -dokończyła swoje poprzednie zdanie i z oczu lecą już jej miliony łez po czym wtula się we mnie.
-Przez ile czasu nie możesz pracować?? -pytam.
-Miesiąc, albo trzy tygodnie. -pociąga nosem.
Dwa dni później.
9:00
*Martyna*
Piotrek napisał, że zaraz przyjedzie, bo wziął wolne. Czuję się lepiej, ale głowa mnie nadal boli, tak samo jak noga. Mogę chodzić oczywiście, ale nie mogę nadużywać. Ciągle zadaję sobie jedno pytanie 'Co ja mu takiego zrobiłam, że on specjalnie chciał i dokonał tego, że się na tych schodach wywaliłam???
Nie wiem do prawdy. Jedyny plus, że dziś wychodzę! Nareszcie... Cała reszta rzeczy, o które wspomniałam jest minusami... Ktos puka w szybę. Spoglądam i uśmiecham się. Piotrek wchodzi. Nie mogę się doczekać ślubu.
-Cześć Martynka! -mówi i daje mi budziaka w usta.
-Hej Piotruś-odpowiadam.
-Mam wypis! Zbieraj się do domku!
-OK
W domu.
*Piotrek*
Zrobiłem obiad i zjedliśmy. Martyna chciała byśmy pojechali do sklepu.
-Nie powinnaś odpoczywać?-pytam troskliwie.
-No...może...w sumie jestem zmęczona
-No właśnie, więc idź się lepiej połóż!
-Dziuniu nie jesteś moim szefem! -żartobliwie zwraca się do mnie.
Nagle ktoś puka do drzwi.
-A kto to? -pytam cicho.
-Nie wiem...
Patrzę przez wizję... Wzdycham ciężko...
-To ON!
-Kto?!
-... Kuba...
-Nie wpuszczaj go! Nie chcę go widzieć! -krzyczę.
-ĆŚŚŚ... Może jak będziemy cicho to pójdzie.
Widzę, że Martyna ma łzy w oczach.
-A może... Idź się schowaj w łazience tylko nie zamykaj drzwi, a ja otworzę i zobaczę czego ON chce-podsuwam pomysł.
-Ale...
-Inaczej nigdy nie da nam nigdy spokoju.
-No dobrze
Martyna poszła do łazienki a ja otworzyłem drzwi.
-Czegoś tu przylazł?!! Co z policją?
On uśmiecha się szyderczo.
-I z czego się cieszysz??!! -nie dowierzam.-Człowieku!!! Grozi ci ponad 10 lat więzienia!!
-Zwiałem im!!! I co teraz zrobisz???!! Nic!! I dobrze!!
-Zrobię zrobię, żebyś wiedział!!
*Piotrek*
Dziś jest piątek i Banach dał mi wolne ze względu na Martynę. Fajnie, bo...bo dostałem informację, że Martynka się wybudziła i zamierzam ją teraz odwiedzić oraz dowiedziałem się, że Kubie grozi ponad 10 lat więzienia!
Wchodzę do sali obserwacji.
-Cześć Martynka! -daję jej całusa w czoło.
-Hej, Piotruś, co tu robisz?-odwzajemnia mi.
-Wczoraj lekarze dali mi informacje o tym, że się obudziłaś oraz policjanci dali mi inf o tym, że Kubie grozi ponad 10 lat więzienia i zakaz zbliżania się do Leśnej Góry! -mówię.
-Naprawdę?
-No
-To super!
-No. A kiedy wychodzisz?
-Prawdopodobnie pojutrze, ale...-po 'ale' przygryzła nerwowo wargę i z oka popłynęła jej łza.
-Hej! Co się stało? Martynka.?-siadam na brzegu łóżka.
-...Ale przez długi czas nie będę mogła pracować w karetce a przecież wiesz jak bardzo to kocham... -dokończyła swoje poprzednie zdanie i z oczu lecą już jej miliony łez po czym wtula się we mnie.
-Przez ile czasu nie możesz pracować?? -pytam.
-Miesiąc, albo trzy tygodnie. -pociąga nosem.
Dwa dni później.
9:00
*Martyna*
Piotrek napisał, że zaraz przyjedzie, bo wziął wolne. Czuję się lepiej, ale głowa mnie nadal boli, tak samo jak noga. Mogę chodzić oczywiście, ale nie mogę nadużywać. Ciągle zadaję sobie jedno pytanie 'Co ja mu takiego zrobiłam, że on specjalnie chciał i dokonał tego, że się na tych schodach wywaliłam???
Nie wiem do prawdy. Jedyny plus, że dziś wychodzę! Nareszcie... Cała reszta rzeczy, o które wspomniałam jest minusami... Ktos puka w szybę. Spoglądam i uśmiecham się. Piotrek wchodzi. Nie mogę się doczekać ślubu.
-Cześć Martynka! -mówi i daje mi budziaka w usta.
-Hej Piotruś-odpowiadam.
-Mam wypis! Zbieraj się do domku!
-OK
W domu.
*Piotrek*
Zrobiłem obiad i zjedliśmy. Martyna chciała byśmy pojechali do sklepu.
-Nie powinnaś odpoczywać?-pytam troskliwie.
-No...może...w sumie jestem zmęczona
-No właśnie, więc idź się lepiej połóż!
-Dziuniu nie jesteś moim szefem! -żartobliwie zwraca się do mnie.
Nagle ktoś puka do drzwi.
-A kto to? -pytam cicho.
-Nie wiem...
Patrzę przez wizję... Wzdycham ciężko...
-To ON!
-Kto?!
-... Kuba...
-Nie wpuszczaj go! Nie chcę go widzieć! -krzyczę.
-ĆŚŚŚ... Może jak będziemy cicho to pójdzie.
Widzę, że Martyna ma łzy w oczach.
-A może... Idź się schowaj w łazience tylko nie zamykaj drzwi, a ja otworzę i zobaczę czego ON chce-podsuwam pomysł.
-Ale...
-Inaczej nigdy nie da nam nigdy spokoju.
-No dobrze
Martyna poszła do łazienki a ja otworzyłem drzwi.
-Czegoś tu przylazł?!! Co z policją?
On uśmiecha się szyderczo.
-I z czego się cieszysz??!! -nie dowierzam.-Człowieku!!! Grozi ci ponad 10 lat więzienia!!
-Zwiałem im!!! I co teraz zrobisz???!! Nic!! I dobrze!!
-Zrobię zrobię, żebyś wiedział!!
Zamknąłem drzwi. Poszedłem do Martyny i udaliśmy się razem do sypialni...i...poprawiliśmy sobie humor...
---------------------------------------------------------
Taki rozdział na 461 słów. Mam nadzieję, że się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz