Następnego dnia.
*Martyna*
6:30
Budzę się. Piotrek leży i bawi się moimi włosami. Stwierdziłam, że powiem mu o dziecku po dyżurze dziś, bo wracam na dyżur.
-Hej Piotruś
-Dzień dobry, jak się spało 12 godzin?
-Ach, dobrze, dobrze
-A! Miałaś mi powiedzieć wczoraj co jest w kopercie!
-Ojej! Zapomniałam! Poza tym spałam... Powiem Ci dziś po dyżurze. W ogóle to idę dziś do pracy.
-Napewno chcesz? Uda Ci się dochować tajemnicy??
*Martyna*
6:30
Budzę się. Piotrek leży i bawi się moimi włosami. Stwierdziłam, że powiem mu o dziecku po dyżurze dziś, bo wracam na dyżur.
-Hej Piotruś
-Dzień dobry, jak się spało 12 godzin?
-Ach, dobrze, dobrze
-A! Miałaś mi powiedzieć wczoraj co jest w kopercie!
-Ojej! Zapomniałam! Poza tym spałam... Powiem Ci dziś po dyżurze. W ogóle to idę dziś do pracy.
-Napewno chcesz? Uda Ci się dochować tajemnicy??
Piotrek pewnie widzi, że nie dam rady...
-Zgadłeś...-poddałam się.-To idę przynieść.
Poszłam do torebki i wyciągnęłam brązową kopertę. Wróciłam znowu do łóżka.
-Powiesz mi? Czy mam sam sprawdzić-pyta.
-Jak chcesz.
Piotrek wziął ode mnie kopertę a ja patrzyłam z podekscytowaniem. Zajrzał do środka, wyjął najpierw wyniki badań krwi. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Naprawdę? Jesteś w ciąży? -pyta naemocjonowany.
-Tak
Piotrek zagląda znowu do koperty i wyjmuje zdjęcia USG. Łza zakręcił mu się w oku. Wzruszył się jak każdy "miękki" facet.
-Nie płacz Piotruś, tylko wstawaj do pracy przecież idziemy
-A ty nie powinnaś odpoczywać? W pierwszych miesiącach też trzeba uważać.
-Ale przecież będę.
-Obiecujesz?
-Tak, a teraz idę się myć a ty zrób naleśniczki!
-No dobrze już dobrze.
7:40
*Piotrek*
Nadal nie mogę w to uwierzyć! Będę ojcem.
-Piotruś, jedziemy już, co nie?
-No.
-No to chodź już.
Ubieramy się, wychodzimy z domu, zakluczam dom, i wsiadam 'za kółko', a Martyna obok mnie. Jedziemy około 3 minuty. Wysiadamy. Wchodzimy do bazy.
-Cześć!
-Hej!
Przebieramy się. Przychodzi Banach.
-O! Martyna! Dobrze Cię widzieć!
-Dziękuję!
Otrzymujemy od razu pierwsze wezwanie.
-21 S, zgłoś się!
-Zgłaszam się!
-Wypadek w domu na ul. Domańskiego 30 mieszkania 5, dziecko spadło z balkonu na drugim piętrze.
-Dobra, przyjąłem, jedziemy.
W karetce.
-Ciekawe co tym razem? -pytam.
-Już się boję-mówi Martyna.
-Nie wiem, niedopilnowanie, kłótnia pomiędzy ojcem a dzieckiem.
-Ojojoj-mówię i patrzę się na Martynę.
-Co się patrzysz?-pyta.
-A tak po prostu.
Na miejscu.
-Piotrek sprzęt, Martyna deska-mówi Wiktor i odchodzi.
-Daj wezmę od Ciebie deskę-mówię do niej, by nie dźawigała. Podaje mi deskę i idziemy za Wiktorem.
-Kiedy mu powiemy?-pyta Martyna.
-Nie wiem, może dzisiaj...
Docieramy do dziecka. Było nieprzytomne, całe czoło we krwi, cała ręka we krwi i całe udo we krwi. Martyna zbladła.
-Wszystko ok?
-Ok :)
-Martyna parametry, Piotrek krew do badań.-mówi Banach.
-Saturacja 120 a ciśnienie 160/40.-odczytuje z monitora Martyna.
-Wysokie
-Jak doszło do tego wypadku?-pyta matki dziecka Wiktor.
-Nie wiem-odpowiada przerażona.-Nie było mnie w pokoju podczas wypadku...
-Ja wiem!! -krzyknął jakiś chłopak z pierwszego piętra.-Jego kot chodził po tym balkonie i chciał wyskoczyć potem spadł z drugiej strony a ten chciał go uratować i spadł a kot pod spodem się prześlizgnął.
-Aha...Dobra ładujcie na deskę i do szpitala-wydaje nam polecenia Wiktor. Wykonujemy je. Martyna i Wiktor są z tyłu.
-Doktorze, zatrzymał się! -oświadcza Martynka.
-Masuj!
-1, 2, 3, 4, 5,........ 28,29,30
-analiza
-bez zmian
-ładuj 190
- ładowanie, odsunąć się, defibrylacja
- analiza
-wrócił, rytm zatokowy
Na miejscu.
Wysiady, wchodzimy na SOR, oddajemy pacjenta pielęgniarkom i lekarzom i udajemy się do karetki bo napłynie zaraz kolejne wezwanie zapewne.
-Jak będę miał dzieci, to będę ich bardziej pilnować-zaczynam dając do zrozumienia Martynie, że powiemy doktorowi teraz. Martyna dała mi znak.
-Postaraj się może o własne dziecko, to wtedy możemy o pilnowaniu sobie pogadać-odpowiada Wiktor.
Uśmiecham się do Martyny a ona do mnie.
-Co? -pyta lekarz niedomyślny.
-Już niedługo sobie z doktorkiem pogadasz Piotruś-odparła Martyna z uśmiechem.
Wiktor patrzy się na mnie a potem na Martynę, ja się uśmiecham a ona patrzy to na mnie, to na doktora.
-Jesteś w ciąży? -zwraca się do niej Banach. Martyna kiwa głową.
-No to dzieciaki! Gratuluję wam! -mówi Banach.
-Dziękujemy doktorze, ale już nie 'dzieciaki' -odpowiada Martyna.
Nagle odzywa się radio Banacha.
-Wiktor, wszyscy do bazy, mamy nowego pracownika, trzeba ustalić grafik! -Góra
-Idziemy! -odpowiada doktor i chowa radio.-Chodźcie, nowy pracownik, nowy grafik.
*Martyna*
Jestem ciekawa kto... Wchodzimy do bazy. Naszym oczom ukazują się wszyscy pracownicy i...on...2 lata temu...zerwałam z nim...a on...powrócił...to on...Rafał...
Piotrek też go rozpoznaje... Tak, oni się znali jeszcze przed wybuchem bomby... Wtedy byłam z nim zaręczona...teraz to przeszłość...
-Piotrek... Co on tu robi?-szepczę do niego nerwowa. Piotrek chwyta mnie za rękę.
-Nie wiem, ale nie podoba mi się to...-odpowiada równie zdenerwowany i obejmuje rękoma mój brzuch. Ja trzymam nerwowo go za rękę. Po omówieniu nowego grafika okazało się też, że szefem jest i Banach i Góra, ale o zwalnianiu lub zatrudnianiu muszą obaj się zgodzić. Wszyscy wrócili do swoich zadań, Piotrek poszedł przyszykować karetkę, na szczęście jeżdżę dziś z nim i z Wiktorem. Podchodzę do szafki na chwilę by zjeść coś, bo jestem głodna, gdy ktoś obejmuje mnie w talii. Mam przed sobą w szafce lustro...
-Puść mnie!! -krzyczę.-W ogóle co ty tu robisz??!
-Pracuję...
-I przyszedłeś tu specjalnie, by mnie zdenerwować, ty bandyto, dowiedziałam się od Twojej mamy gdy poszłam po swoje rzeczy po rozstaniu z Tobą, że siedziałeś w więzieniu!! Byłam głupia!! Za każdym razem gdy mnie uderzyłeś wybaczałam Ci!!!
-Ej, jestem miły, ale to się może w każdej chwili zmienić s***!!! Z Ciebie jest po prostu d*****!!! Byłem miły kupowałem prezenty!!
-Ty po prostu masz problemy psychiczne!!! Jesteś chory człowieku!!! To nie zawód dla Ciebie!!!! Idź się leczyć!!
I w tym momencie ON mnie zpoliczkował...
-D*****!! S***!! Debi...
-... Nie odzywaj się tak do niej!!-nagle za Rafałem pojawia się Banach.-Jesteś nowy, więc sobie za dużo nie pozwalaj!!
Rafał odszedł z szyderczym uśmiechem.
-W porządku Martyna? -pyta troskliwie. Kiwam głową... Nie jest i tak w porządku...Bo ON tu jest! Pójdę porozmawiać z Górą. Pukam do jego gabinetu. Słyszę 'proszę'. Wchodzę.
-O Martyna! Widzę, że do nas wróciłaś.
-Tak, ale ja w innej sprawie...Ten nowy pracownik, Rafał, to...nie dość, że bandyta to jeszcze...psychopata!!
-Co masz na myśli? -pyta dalwj swoim spokojnym głosem.
-To, że on...on to mój były narzeczony...bił mnie, zamykał, wyzywał, groził..ja się go po prostu boję, a teraz jak jestem...-przerwałam na chwilę.
-No, kontynuuj.
-Teraz, jak jestem w ciąży to...
-Jesteś w ciąży?
-Tak...i właśnie strasznie się boje, że on zrobi coś mi, Piotrkowi, bądź dziecku...
-Rozumiem, a co z tym, że on jest bandytą?
-Jak się z nim rozstałam to poszłam spakować swoje rzeczy, mieszkałam wtedy w jego domu i mieszkała tam jego mama...dowiedziała się o tym co mi robił i powiedziała mi, że on siedział w więzieniu 3 razy, raz za zabójstwo, a drugi raz za spowodowanie wypadku i ucieknięcie z miejsca zdarzenia... A trzeci za...za bicie mnie, wylądowałam przez to też w szpitalu rok temu... On jest psychiczny... Jeszcze dziś mnie wyzywał i uderzył...
-To ja o tym nie wiedziałem, proszę wezwij Banacha i możesz iść...
-Dobrze, dziękuję
Mówię doktorowi i idę do karetki...
Może wywalą go stąd...
-Zgadłeś...-poddałam się.-To idę przynieść.
Poszłam do torebki i wyciągnęłam brązową kopertę. Wróciłam znowu do łóżka.
-Powiesz mi? Czy mam sam sprawdzić-pyta.
-Jak chcesz.
Piotrek wziął ode mnie kopertę a ja patrzyłam z podekscytowaniem. Zajrzał do środka, wyjął najpierw wyniki badań krwi. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Naprawdę? Jesteś w ciąży? -pyta naemocjonowany.
-Tak
Piotrek zagląda znowu do koperty i wyjmuje zdjęcia USG. Łza zakręcił mu się w oku. Wzruszył się jak każdy "miękki" facet.
-Nie płacz Piotruś, tylko wstawaj do pracy przecież idziemy
-A ty nie powinnaś odpoczywać? W pierwszych miesiącach też trzeba uważać.
-Ale przecież będę.
-Obiecujesz?
-Tak, a teraz idę się myć a ty zrób naleśniczki!
-No dobrze już dobrze.
7:40
*Piotrek*
Nadal nie mogę w to uwierzyć! Będę ojcem.
-Piotruś, jedziemy już, co nie?
-No.
-No to chodź już.
Ubieramy się, wychodzimy z domu, zakluczam dom, i wsiadam 'za kółko', a Martyna obok mnie. Jedziemy około 3 minuty. Wysiadamy. Wchodzimy do bazy.
-Cześć!
-Hej!
Przebieramy się. Przychodzi Banach.
-O! Martyna! Dobrze Cię widzieć!
-Dziękuję!
Otrzymujemy od razu pierwsze wezwanie.
-21 S, zgłoś się!
-Zgłaszam się!
-Wypadek w domu na ul. Domańskiego 30 mieszkania 5, dziecko spadło z balkonu na drugim piętrze.
-Dobra, przyjąłem, jedziemy.
W karetce.
-Ciekawe co tym razem? -pytam.
-Już się boję-mówi Martyna.
-Nie wiem, niedopilnowanie, kłótnia pomiędzy ojcem a dzieckiem.
-Ojojoj-mówię i patrzę się na Martynę.
-Co się patrzysz?-pyta.
-A tak po prostu.
Na miejscu.
-Piotrek sprzęt, Martyna deska-mówi Wiktor i odchodzi.
-Daj wezmę od Ciebie deskę-mówię do niej, by nie dźawigała. Podaje mi deskę i idziemy za Wiktorem.
-Kiedy mu powiemy?-pyta Martyna.
-Nie wiem, może dzisiaj...
Docieramy do dziecka. Było nieprzytomne, całe czoło we krwi, cała ręka we krwi i całe udo we krwi. Martyna zbladła.
-Wszystko ok?
-Ok :)
-Martyna parametry, Piotrek krew do badań.-mówi Banach.
-Saturacja 120 a ciśnienie 160/40.-odczytuje z monitora Martyna.
-Wysokie
-Jak doszło do tego wypadku?-pyta matki dziecka Wiktor.
-Nie wiem-odpowiada przerażona.-Nie było mnie w pokoju podczas wypadku...
-Ja wiem!! -krzyknął jakiś chłopak z pierwszego piętra.-Jego kot chodził po tym balkonie i chciał wyskoczyć potem spadł z drugiej strony a ten chciał go uratować i spadł a kot pod spodem się prześlizgnął.
-Aha...Dobra ładujcie na deskę i do szpitala-wydaje nam polecenia Wiktor. Wykonujemy je. Martyna i Wiktor są z tyłu.
-Doktorze, zatrzymał się! -oświadcza Martynka.
-Masuj!
-1, 2, 3, 4, 5,........ 28,29,30
-analiza
-bez zmian
-ładuj 190
- ładowanie, odsunąć się, defibrylacja
- analiza
-wrócił, rytm zatokowy
Na miejscu.
Wysiady, wchodzimy na SOR, oddajemy pacjenta pielęgniarkom i lekarzom i udajemy się do karetki bo napłynie zaraz kolejne wezwanie zapewne.
-Jak będę miał dzieci, to będę ich bardziej pilnować-zaczynam dając do zrozumienia Martynie, że powiemy doktorowi teraz. Martyna dała mi znak.
-Postaraj się może o własne dziecko, to wtedy możemy o pilnowaniu sobie pogadać-odpowiada Wiktor.
Uśmiecham się do Martyny a ona do mnie.
-Co? -pyta lekarz niedomyślny.
-Już niedługo sobie z doktorkiem pogadasz Piotruś-odparła Martyna z uśmiechem.
Wiktor patrzy się na mnie a potem na Martynę, ja się uśmiecham a ona patrzy to na mnie, to na doktora.
-Jesteś w ciąży? -zwraca się do niej Banach. Martyna kiwa głową.
-No to dzieciaki! Gratuluję wam! -mówi Banach.
-Dziękujemy doktorze, ale już nie 'dzieciaki' -odpowiada Martyna.
Nagle odzywa się radio Banacha.
-Wiktor, wszyscy do bazy, mamy nowego pracownika, trzeba ustalić grafik! -Góra
-Idziemy! -odpowiada doktor i chowa radio.-Chodźcie, nowy pracownik, nowy grafik.
*Martyna*
Jestem ciekawa kto... Wchodzimy do bazy. Naszym oczom ukazują się wszyscy pracownicy i...on...2 lata temu...zerwałam z nim...a on...powrócił...to on...Rafał...
Piotrek też go rozpoznaje... Tak, oni się znali jeszcze przed wybuchem bomby... Wtedy byłam z nim zaręczona...teraz to przeszłość...
-Piotrek... Co on tu robi?-szepczę do niego nerwowa. Piotrek chwyta mnie za rękę.
-Nie wiem, ale nie podoba mi się to...-odpowiada równie zdenerwowany i obejmuje rękoma mój brzuch. Ja trzymam nerwowo go za rękę. Po omówieniu nowego grafika okazało się też, że szefem jest i Banach i Góra, ale o zwalnianiu lub zatrudnianiu muszą obaj się zgodzić. Wszyscy wrócili do swoich zadań, Piotrek poszedł przyszykować karetkę, na szczęście jeżdżę dziś z nim i z Wiktorem. Podchodzę do szafki na chwilę by zjeść coś, bo jestem głodna, gdy ktoś obejmuje mnie w talii. Mam przed sobą w szafce lustro...
-Puść mnie!! -krzyczę.-W ogóle co ty tu robisz??!
-Pracuję...
-I przyszedłeś tu specjalnie, by mnie zdenerwować, ty bandyto, dowiedziałam się od Twojej mamy gdy poszłam po swoje rzeczy po rozstaniu z Tobą, że siedziałeś w więzieniu!! Byłam głupia!! Za każdym razem gdy mnie uderzyłeś wybaczałam Ci!!!
-Ej, jestem miły, ale to się może w każdej chwili zmienić s***!!! Z Ciebie jest po prostu d*****!!! Byłem miły kupowałem prezenty!!
-Ty po prostu masz problemy psychiczne!!! Jesteś chory człowieku!!! To nie zawód dla Ciebie!!!! Idź się leczyć!!
I w tym momencie ON mnie zpoliczkował...
-D*****!! S***!! Debi...
-... Nie odzywaj się tak do niej!!-nagle za Rafałem pojawia się Banach.-Jesteś nowy, więc sobie za dużo nie pozwalaj!!
Rafał odszedł z szyderczym uśmiechem.
-W porządku Martyna? -pyta troskliwie. Kiwam głową... Nie jest i tak w porządku...Bo ON tu jest! Pójdę porozmawiać z Górą. Pukam do jego gabinetu. Słyszę 'proszę'. Wchodzę.
-O Martyna! Widzę, że do nas wróciłaś.
-Tak, ale ja w innej sprawie...Ten nowy pracownik, Rafał, to...nie dość, że bandyta to jeszcze...psychopata!!
-Co masz na myśli? -pyta dalwj swoim spokojnym głosem.
-To, że on...on to mój były narzeczony...bił mnie, zamykał, wyzywał, groził..ja się go po prostu boję, a teraz jak jestem...-przerwałam na chwilę.
-No, kontynuuj.
-Teraz, jak jestem w ciąży to...
-Jesteś w ciąży?
-Tak...i właśnie strasznie się boje, że on zrobi coś mi, Piotrkowi, bądź dziecku...
-Rozumiem, a co z tym, że on jest bandytą?
-Jak się z nim rozstałam to poszłam spakować swoje rzeczy, mieszkałam wtedy w jego domu i mieszkała tam jego mama...dowiedziała się o tym co mi robił i powiedziała mi, że on siedział w więzieniu 3 razy, raz za zabójstwo, a drugi raz za spowodowanie wypadku i ucieknięcie z miejsca zdarzenia... A trzeci za...za bicie mnie, wylądowałam przez to też w szpitalu rok temu... On jest psychiczny... Jeszcze dziś mnie wyzywał i uderzył...
-To ja o tym nie wiedziałem, proszę wezwij Banacha i możesz iść...
-Dobrze, dziękuję
Mówię doktorowi i idę do karetki...
Może wywalą go stąd...
---------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz