poniedziałek, 13 maja 2019

4. Dlaczego Zawsze Wszystko Dzieję Się W Nieodpowiednich Momentach?

Miesiąc później.
*Martyna*
Budzę się. Patrzę, która godzina. 6:20, Piotrek jeszcze śpi. Schodzę na dół do łazienki. Patrzę w lustro. Źle się czuję i jestem strasznie blada. Nagle zaczynam czuć się gorzej... Podbiegam do klozeta i wymiotuję...
*Piotrek*
Budzę się. Nie ma obok mnie Martyny. Na dole słychać dziwne odgłosy. Schodzę na dół. Ktoś jest w łazience.
       -Martynka? -pukam.
       -Tak?...  -odpowiada.
Szarpię za klamkę.
       -Wszystko ok? Mogę wejść?
       -Tak... Wszystko ok.
       -Wpuścisz mnie?
       -Za 10 minut wyjdę
       -Ale napewno wszystko dobrze?
       -Tak...
10 minut później.
Martyna wychodzi z łazienki. Wstaję.
        -Kochanie, czemu jesteś taka blada??
        -Coś mi zaszkodziło
        -To pójdziesz do lekarza
        -Ale ja się dobrze czuję!
        -Nie wyglądasz..
        -No dobra, źle się czuję, może faktycznie pójdę...
Dotknąłem jej czoła.
        -Rozpalona jesteś-powiedziałem, po czym wyciągnąłem z szafki w kuchni termometr i zmierzyłem jej temperaturę.
        -37, 7° Masz stan podgorączkowy.
        -Idę się przebrać.
Poszła na górę i po pięciu minutach zeszła ubrana po prostu prześlicznie, w sumie jak zawsze. 

       -Ślicznie wyglądasz -komplementuję.
       -Dziękuję, teraz ty idź się ubrać!
       -Ok
Poszedłem na górę.
*Martyna*
Postanowiłam, że pójdę do Hanny Sikory, która jest lekarzem. Zadzwoniłam do niej
Rozmowa Hany i Martyny.
        -Halo?
        -No cześć, to ja, Martyna
        -Ooo! Hej! Co tam?
        -Potrzebuję wizyty u Ciebie
        -No dobrze, o której Ci pasuje?
        -Obojętnie
        -Pasuje Ci o 12:00, w moim gabinecie?
        -Tak
        -No dobrze, to pa
        -Do zobaczenia
Piotrek właśnie zszedł. Zrobił śniadanie i zjedliśmy.
7:50
         -Pa kochanie, idę do pracy
         -Pa... O której wracasz?
         -Pewnie około 18:00
         -Aha, no oki
         -A na którą masz do lekarza?
         -12:00
         -Zawieźć Cię?
         -Nie, nie trzeba
         -Oki, to pa pa
         -Paa...
Piotrek wyszedł. Ja poszłam do salonu i włączyłam telewizję.
11:30
Zaczęłam się szykować do wyjścia, zabrałam torebkę, a do niej włożyłam, telefon, dowód osobisty, pieniądze, długopis do podpisania dokumentów, wyniki ostatnich badań oraz torbę na zakupy i pekę, bo mam zamiar udać się na zakupy. Zmierzyłam jeszcze na szybko gorączkę. O! 36,8°. Ubrałam się i wyszłam. Dotarłam tam w 15 minut. Weszłam do Szpitala (Gabinet Hanny znajduje się w szpitalu, obok, którego pracuję) Czekam w poczekalni około 5 minut. Wychodzi Hana.
      -Cześć! Wchodź.
      -Hej-wchodzę, Hana zamyka drzwi i udajemy się do takiego jakby kantorka.
      -No to, co Cię sprowadza do mnie?
      -No...rano miałam prawie gorączkę, wymiotowałam i brzuch mnie bolał, a teraz gorączka mi zeszła a brzuch mnie nadal boli...
      -Rozumiem, a gdzie dokładnie Cię boli?
      -W podbrzuszu...
Hana się uśmiecha.
      -Co?-pytam nie domyślna.
      -Jesteś ratownikiem medycznym, nie rozpoznajesz tych objawów?
      -No...chyba nie...nie wiem
      -Zapewne jesteś w ciąży-mówi i zauważa wielkie zaskoczenie.-Ale spokojnie to tylko diagnoza, sprawdzimy na USG. Przejdź na fotel i wykonam badanie.
       -Już się boję!
       -Nic się nie bój, jak coś to ja, Ola (Zapała) albo Basia Ci doradzimy
Hana zaczęła wykonywać badanie. Po chwili milczenia powiedziała.
       -Diagnoza była strzelona w dziesiątkę! Gratuluję Ci Martynka, jesteś w ciąży, zobacz tu-wskazała palcem na ruszającą się kuleczkę na ekranie.-To jest około 6 tydzień.
Wzruszyłam się. Hana wydrukowała zdjęcia USG i podała mi papier, by wytrzeć brzuch. Wstałam i poszłam za nią do "kantorka".  Dałam jej moje ostatnie wyniki badań. Przeglądnęła je.
       -Jesteś po operacji, ojojoj!
       -No...
Hana wstała odwróciła się do półki sięgając po kopertę i napisała na niej 'USG'. Potem coś jeszcze szukała. Nagle ktoś złapał mnie dwoma rękami za szyję. Hana gwałtownie się odwróciła i jakiś drugi koleś też ją chwycił, po czym wyjął taśmę i zakleił jej i mi usta. Po czym ten trzymający mnie wyjął sznur, pociągniął mnie za sobą, związał nadgarstki i przywiązał do rury grzewczej, drugi zrobił to samo z lekarką. Potem rzucają nas jak szmaty na ziemię, tak, że rozcięłam sobie cały łuk brwiowy a Hana rozbił nos. Siedzimy wyrywamy się i próbujemy krzyczeć. Oni grożą nam pistoletami. Mam łzy w oczach, strasznie się denerwuję. Jednak przypomniało mi się, że Piotrek mi napisał mi, że przyjdzie jednak. Ale co jeśli oni mu coś zrobią??!! Nagle drzwi się otwierają i wbiega ochrona.
      -Stać!!! -rozkazuje ochrona. Wbiega też zdenerwowany Piotrek. Cieszę się na jego widok. On rozgląda się i podbiega do mnie i Hany. Odkleja taśmę i zaczynamy kaszleć, bo trochę nas poddusili. Odwiązuje nas, wstajemy.
      -Piotrek! -wtulam się w niego. Hana podaje mi USG i wyniki moich ostatnich badań.
      -Wszystko dobrze Hana? -pytam.
      -Tak
      -Opatrzę was-mówi Piotrek.
Po opatrzeniu. Idziemy z Piotrkiem na korytarz.
      -A co to za koperta?
Uśmiecham się.
      -Dowiesz się w domu.
      -Proszę, powiedz teraz!
      -Jak Ci powiem to nie będziesz w stanie pracować! Dowiesz się w domu i kropka! Pa pa!
      -No dobrze pa!
Odchodzę. Wychodzę ze szpitala i udaję się na przystanek autobusowy, by pojechać do galerii.
2 godziby później.
Dotarłam do domu. Wkładam nowe ubrania do szafy, jedzenie do lodówki a książkę o macieżyństwie i zdjęcia USG daję do torebki, by Piotrek nigdzie nie zobaczył, dopóku mu nie powiem... Przygotowuję coś do jedzenia na obiad dla siebie i Piotrka. Jem swoje a jego daję do lodówki. Czuję się zmęczona, więc biorę koc i się kładę. Zasypiam po 20-stu minutach...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak się kończy ten rozdział... Jeśli są bł.ort. np. MacieŻyństwo lub inne to przepraszam...
Mam nadzieję, że się spodobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

5. Niespodzianka! Dobra, czy zła??

Następnego dnia. *Martyna* 6:30 Budzę się. Piotrek leży i bawi się moimi włosami. Stwierdziłam, że powiem mu o dziecku po dyżurze dziś,...